czwartek, 31 maja 2012

nie potrzebuję Twojej pomocy- na razie



naprawdę nie mogę Cię słuchać. tak w tym momencie nie potrzebuję Twojej pomocy, ale to nie znaczy, że nie będę jej już nigdy potrzebować. dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że teraz jest ten czas, kiedy chce być sama? sama płakać. sama wspominać. sama analizować. dlaczego tak trudno Ci to zrozumieć? doszukujesz się w tym mojej zdrady. pewnie myślisz sobie, że jest ktoś inny, komu to wypłakuje się w ramie. jest taki ktoś. mój notes, którego kartki zalewam łzami, myśląc dobrze wiesz o kim. rozdrapuj dalej, a mnie stracisz. 

środa, 30 maja 2012

nie umiem kochać



pomimo tego, że jesteś blisko. czuję mały niedosyt. mogę nawet stwierdzić, że moja miłość jest dziwna. Ty kochasz, a ja kocham jakby na opak. staram się być dla Ciebie. czuję się w tym jednak niepewnie. może to wszystko za szybko się działo, może to ja za bardzo chciałam. nie zdążyłam się zakochać, a starałam się Cię pokochać. nie chce czuć do Ciebie tego co teraz. to dziwne uczucie. chciałabym Cię darzyć czymś głębszym, naszym. tkwię w niepewności. niezmiennie od tych paru miesięcy. potrzebuję różowych tabletek na szczęście i Ciebie, byś mnie nauczył miłości.



poniedziałek, 28 maja 2012

bądź mój bezustannie



czasem chciałabym, by on był na tyle blisko, jak drzewa rosnące od razu przy alejce parku, którym podążam. móc go uścisnąć i spleść palce zakończone pomalowanymi na malinowy odcień paznokciami. przytulić się nienachalnie, delikatnie. by nie zepsuć kory, niby szorstkiej, a jednak delikatnej, bo jego. zawsze móc pójść tam, spojrzeć w górę, delikatnie wdrapując się na palce i spojrzeć w jego oczy, w kolorze nieba. wszystko było by pięknie, gdyby nie fakt, że żadne drzewo nie ma tyle uroku ile on. idealnie jest wówczas, gdy jest tuż obok mnie, a ja jestem jego niewidzialną cząstką.

piątek, 25 maja 2012

w zarzutach tonę



kłótnie o nic. moja bezsilność, spowodowana tym, że ja jestem tutaj, a Ty tam. wieczne niuanse, powodujące zgrzyty. tęsknisz, ja też. nawrzucaj mi wszystko co złe. tak, pewnie to wszystko moja wina. wiesz, żałuje, że tego potoku słów nie mogę zatamować pocałunkiem. może w końcu przestałbyś pleść takie głupoty. dzieli nas ta cholerna odległość. po co mówiłeś mi, że to dla nas nic? jesteśmy w stanie to pokonać. nie jesteśmy. chce znów nam dać szanse, ale to ciągłe upadanie jest dla mnie katorgą. nie wiem, czy tak sobie wyobrażałam nas.pomilczymy znów, bo wszystko już powiedziane.


czwartek, 24 maja 2012

nie wiesz jaki mamy dzień tygodnia



wdarło się we mnie poczucie, że nic nie jest dobrze. z presją stojącego za mną niewidzialnego pedanta, staram się wszystko poprawiać, by było lepiej. ciągle jest coś do udoskonalania. presja rośnie. wygniecione na boku prześcieradło, nierówno zaścielona kołdra. jedynie nie przeszkadza mi zapach konwalii stojących przy moim łóżku. uwielbiam zasypiać i budzić się z nim na sobie. przesiąkam nim. wychodzę. spoglądając w szyby wystawowe eleganckich sklepów z pięknymi paniami wewnątrz, widzę swoje odbicie. reasumując. źle ułożone włosy, wygnieciona delikatnie koszula, obrócony kolczyk, wychodzące z buta sznurowadło. ile tego. wychodzisz z naprzeciwka, witasz się, łaskocząc swoimi wargami moje. wplatasz palce swojej dłoni w moją. koszula nie ma śladu zagnieceń, sznurowadło nie wystaje, włosy wyglądają idealnie. przy Tobie nawet nie wiem jaki mamy dzień tygodnia.