deszcz skropił nasze ciała usta posiniały mi z zimna pomimo tego że lato w pełni ty obok mnie tupie nogami by rozgrzać palce u stóp nic otulasz mnie ramieniem zamykasz usta pocałunkiem tak delikatnym jak lot piórka świdrującego w kłębach miejskiego powietrza z gracją opadającego na ziemię milcząc wyciągasz z torby szary ratunek dla mojego zziębniętego ciała bluzę otulasz mnie ją a ja od uśmiecham się do ciebie zaciskam jeszcze mocniej moją dłoń z pomalowanymi na kolor zachmurzonego nieba paznokciami w twojej ciepłej i lgnącej do mnie deszcz zszedł na drugi plan jesteś ty i chłód już mi nie zagraża
tylko deszcze jest prawdziwy, zlizuję go z palców, końcówek włosów. jestem niczyja będąc w nim.
OdpowiedzUsuń( nie wracam poki co, odnajduję spokój, którego tam nie zaznałam. za dużo ludzi, za duża publika dla moich słów. )
Ładne i optymistyczne :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest tak pięknie liryczny...
OdpowiedzUsuńnie wiem czy mi się wydaje, ale piszesz z taka lekkością słów i emocji.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńpięknie piszesz, każde słowo wyzwala mnóstwo emocji, to wspaniałe.
OdpowiedzUsuń