drewniana
podłoga, Ty i ja. nieco kurzu widocznego pod łóżkiem, pod które boje
się zaglądać, spodziewając się pod nim niczym małe dziecko wielkiego
potwora. leżymy na drewnianej, skrzypiącej podłodze. przyjemne powietrze
letniego popołudnia wkrada się do pokoju, głośne od trąbiących
samochodów, galopujących do domu na ciepły obiad. czubkiem głowy dotykam
Twojego... dłonią szukam Twojej. opowiadasz mi o tym, jak wdrapywałeś
się na drzewa, zdzierając z łokci skórę, a ja opowiadam Ci o tym, jak
miło jest budzić się i poczuć ciepło prześcieradła tuż obok, wygrzanego
miejsca... wiedzieć o tym, że niedawno jeszcze leżałeś przy mnie,
rozkopując pościel nim wyszedłeś do pracy. snujesz plany na temat
naszych wakacji, a ja w głowie planuje zdjęcia, które chciałabym Ci
zrobić będąc tam. wiem, że na każdym, bądź na większości w dłoni
trzymałbyś papierosa, bądź mnie w ramionach. znaleźlibyśmy nasze
miejsce, gdzie byłoby nasze niebo i nasze gwiazdy. wstajesz z podłogi i
kładziesz się obok mnie w pozycji embrionalnej. czuje oddech okalający
moją szyje i dłonie wodzące po moich brzuchu. łapiesz za skrzydełka
unoszące się do lotu motyle w moim żołądku. chcę sięgnąć Twoich ust, dać
im ciepło zachodzącego słońca, rozgrzanego do czerwoności, a potem dać
im ukojenie jak szum fal. wstajemy z drewnianego twardego materaca, ze
stolika sięgasz fajkę nabitą waniliowym tytoniem. idziemy na balkon,
wychylam się przez balustradę łapiąc wiatr we włosy, a Ty siadasz na
fotelu, łokciami opierając się o kolana. lubię wtedy na Ciebie patrzeć,
na Twoje szare oczy. ukradkiem. zmarzniętą nieco ramieniem otulasz mnie i
zabierasz do wnętrza mieszkania. spoglądam jeszcze pośpiesznie na
tętniące nieustannie życiem miasto, mieniące się kolorami przydrożnych
lamp. a teraz Ty, ja i nasze łóżko. gorące pocałunki i nagie ciała.
szkoda, że nie można obserwować.. chętnie zaglądam :)
OdpowiedzUsuńładna narracja :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
Usuń